Zabili Mi Zolwia
Dzień wagarowicza
Kiedy wstaje z łóżka
Na nic nie mam chęci
W szarych barwach widzÄ™
Ból swej egzystencji
Mam ochotę zrobić
DziÅ› coÅ› ciekawego
Wyjść z raz na zewnątrz
Wpaść do spożywczego
WstÄ…piÄ™ i poproszÄ™
Wino z dolnej półki
Bo tylko na tyle
Stać mnie w takiej chwili
Otwieram, skosztuje
Smak pokusy nęci
Wlewam ją do gardła
Zaraz mnie pokręci
A gdy mi się kręci
W głowie mi wiruje
Wszystko wtedy mylÄ™
Prawdy poszukuje
Wtedy znów po wino
Idę aż do nieba
Gwiazdy jasno błyszczą
Księżyc mnie olewa
Widzę różne rzeczy
Gościa co pięć rąk ma
Albo duże wozy
Pewnie to policja
Oni mnie zawiozÄ…
Na izbę trzeźwienia
A nazajutrz znowu
Iść do szkoły trzeba !
Oni mnie zawiozÄ…
Na izbę trzeźwienia
A nazajutrz znowu
Iść do szkoły trzeba !
Na nic nie mam chęci
W szarych barwach widzÄ™
Ból swej egzystencji
Mam ochotę zrobić
DziÅ› coÅ› ciekawego
Wyjść z raz na zewnątrz
Wpaść do spożywczego
WstÄ…piÄ™ i poproszÄ™
Wino z dolnej półki
Bo tylko na tyle
Stać mnie w takiej chwili
Otwieram, skosztuje
Smak pokusy nęci
Wlewam ją do gardła
Zaraz mnie pokręci
A gdy mi się kręci
W głowie mi wiruje
Wszystko wtedy mylÄ™
Prawdy poszukuje
Wtedy znów po wino
Idę aż do nieba
Gwiazdy jasno błyszczą
Księżyc mnie olewa
Widzę różne rzeczy
Gościa co pięć rąk ma
Albo duże wozy
Pewnie to policja
Oni mnie zawiozÄ…
Na izbę trzeźwienia
A nazajutrz znowu
Iść do szkoły trzeba !
Oni mnie zawiozÄ…
Na izbę trzeźwienia
A nazajutrz znowu
Iść do szkoły trzeba !